Mój chłopak jest zapalonym motocyklistą. W życiu miał około pięć motocykli. Przenigdy nie chwaliłam jego zainteresowań. Mam wrażenie, że powodem mojego negatywnego nastawienia do tego typu sportu po prostu był strach.
Na swoje 18 urodziny Radek dostał od kolegów wejściówkę na zawody FMX. Narzeczony zaproponował abym udała się wraz z nim. Z grzeczności zdecydowałam się pojechać, pomimo że wcale się tym nie interesowałam. Na miejsce dojechaliśmy korzystajac z taxi lublin. Podróżowaliśmy na oko dziewięć godzin. Dla mnie była to bardzo uciążliwa podróż. Niemniej jednak patrząc na ucieszoną twarz mojego patnera stwierdziłam, iż nie będę mówić mu o niedogodnościach jakie odczuwałam. Wiele godzin przed rozpoczęciem zawodów dotarliśmy do mieszkania. Był całkiem przestronny. Odświeżyliśmy się po podróży i pojechaliśmy autobusem przez zakorkowane ulice miasta. Gdy dojechaliśmy okazało się, że przyjaciele mojego mężczyzny kupili nam miejsca dla VIP-ów. Siedliśmy wygodnie pod parasolem w pierwszym rzędzie. Z tego miejsca mogliśmy wszystko z dużą uwagą oglądać bez konieczności przemieszczania. Zawody rozpoczęły się. Uczestnicy motocross robili zaskakujące sztuczki, aż odbierało dech w piersiach. Mój narzeczony o każdym z wyczynów opowiadał mi z niezwykłym przejęciem. Adrenalina też udzielała się widowni. Wszyscy krzyczeli, oklaskiwali zawodników.
Jestem zmuszona przyznać, że po zobaczeniu tych fascynujących zawodów trochę zmieniłam własne nastawienie do tej dyscypliny. Teraz podziwiam zapaleńców i ich niecodzienne triki. Było to dla mnie niesamowicie ekscytujące przeżycie. Uczestnicy wywarli na mnie piorunujące wrażenie.